5/15/2019

Nathaniel Hawthorne



nathaniel hawthorne

data i miejsce urodzenia
14 grudnia 1985, charlotte, NC

adres zamieszkania
21 Brentwood Drive

ZATRUDNIENIE
kapitan w remizie strażackiej nr 34

stan cywilny
wdowiec

metryka
192 cm, 89 kg, szarobłękitne oczy, ciemnoblond włosy

znaki szczególne
blizna pod lewym okiem, tatuaże, ślady poparzeń


Whisper on a scream Doesn't change a thing, Doesn't bring you back
W Vermontville nie ma chyba osoby, która nie wie (lub przynajmniej nie kojarzy) kim jest Nathaniel Hawthorne – jego dziadkowie byli jednymi z pierwszych osadników świeżo wybudowanego osiedla. Wprowadzili się tu niedługo po ślubie z jedynym synem, który w dorosłości wziął za żonę córkę Christophera Bakewella, miejscowego producenta mebli. Z tego związku narodził się chłopiec o dużych, błękitnych oczach, odziedziczonych po matce. Wychowany konserwatywnie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, już jako mały berbeć co niedziela uczęszczał na mszę, przez kilka lat pełniąc posługę przy ołtarzu, z której zrezygnował przed pójściem do szkoły średniej. 
Starsi mieszkańcy przedmieść pamiętają go jako uśmiechnięte, ułożone dziecko z burzą blond loków na głowie – nie sprawiał rodzicom problemów i choć nie był już ministrantem, pozostał ich skarbem i dumą, świecąc jako wzór dobrego wychowania: nigdy nie przeżył okresu buntu, ani nie prosił o kieszonkowe, zamiast tego wyprowadzając psy sąsiadów, kosząc im trawniki lub wykonując inne, nieskomplikowane prace. 
W wieku szesnastu lat zaciągnął się do ochotniczej straży pożarnej i od tamtej pory remiza stała się jego drugim domem. Ani myślało mu się iść na studia, bo odkąd pierwszy raz ściągnął z drzewa przerażonego kota, po chwili wręczając go kilkuletniej dziewczynce, zrozumiał, że pomaganie ludziom to coś, czemu chce się oddać w życiu na pełen etat. Szczęśliwie rodzina nie naciskała, by kontynuował naukę po szkole średniej, wspierając go w podejmowanych wyborach praktycznie od samego początku.
Jego życie toczyło się dynamicznie, od zwalczania pożarów, przez usuwanie z dróg zwalonych podczas burzy drzew, do asystowania przy wszelkiej maści wypadkach lądowych. Gdzieś pomiędzy zakochał się i poślubił swoją licealną miłość, której z czasem kupił wymarzony dom z ogrodem, samochód i psa. Byli zgodnym małżeństwem, a ich cztery ściany wypełniało ciepło, serdeczność oraz bezgraniczna miłość. Spędzili razem piękne lata, ciesząc się sobą nawzajem i wspólnie szerząc pozytywne wibracje w najbliższym otoczeniu. Jedynym wybojem na wspólnej drodze życia okazały się trudności w poczęciu upragnionego dziecka, choć i to wydawało się być niewielką przeszkodą dla ich dwójki. Po długich staraniach pozwolili sobie na trochę odsunąć myśli od zakładania rodziny, w zamian rozpoczynając podróże wokół globu – w ten sposób zabijali zmartwienia, godząc się z myślą, że dziecko pojawi się, albo nie pojawi, a jeśli się nie pojawi, spróbują adopcji. W obu wypadkach mieli być równie szczęśliwi i zapewne byliby, gdyby los nie postanowił rozdzielić ich przedwcześnie.W życiu nie przyszłoby mu do głowy, że pewnego dnia ofiarą wypadku stanie się jego żona, a właśnie z takim rozwojem wydarzeń zmierzył się równo pięć lat temu. Niedługo po swoich trzydziestych urodzinach wspólnie z bracią strażacką gasił silnik, a następnie ciął blachy własnego samochodu, który po zderzeniu z drzewem przywodził mu na myśl zdeformowaną puszkę.
Millicent Hawthorne była pierwszą osobą, której nie udało mu się uratować i to jej stratę przyjął najbardziej dotkliwie – rozminął się z Bogiem, nabrał goryczy i złości, zaczął pić. Gdyby nie wsparcie kolegów z drużyny, zapewne ostałby przy kieliszku i nigdy więcej nie przestąpił kościelnego progu, jednak z odpowiednią dozą wsparcia udało mu się wyjść z załamania.
Teraz pija z umiarem i tylko czasami, kościół opuszcza na kwadrans przed mszą i przewodzi ludziom, którzy nauczyli go wszystkiego o byciu strażakiem.  Wciąż tęskni za żoną i regularnie odwiedza jej grób, zdając sprawozdania z tego, czego udało mu się dokonać i za każdym razem pozostawia po sobie świeżą różę, jej ulubiony kwiat. Na znak miłości i oddania, zaraz po pogrzebie, wytatuował go sobie na lewej piersi, co po części stanowiło jeden ze sposobów na udźwignięcie żałoby po ukochanej.
Nic nie jest tak jak kiedyś, on nie jest taki jak kiedyś, ale to nie powstrzymuje go w wypełnianiu swojego powołania – zawsze zjawia się na czas tam, gdzie akurat go potrzebują, nawet kiedy nie jest w mundurze; w końcu służba w armii dobrego dzieła to nie praca, tylko sposób na życie.

When I am called to duty, God wherever flames may rage,
give me strength to save a life, whatever be its age.
Help me to embrace a little child before it's too late,
or save an older person from the horror of that fate.
Enable me to be alert to hear the weakest shout,
and quickly and efficiently to put the fire out.
I want to fill my calling and to give the best in me,
to guard my neighbor and protect his property.
And if according to your will I have to lose my life,
bless with your protecting hand my loving family from strife.

odautorsko
no to idziemy na pierwszy ogień. na zdjęciu thom morell, a kartę sponsorują Kenny Wayne Shepherd Band z singlem Blue on Black. nate gdzieś już szukał szczęścia, ale to dawno i nieprawda, więc próbujemy tutaj. Chętnie przytulimy jakieś przyjazne duszyczki: kogoś, komu być może uratował kota albo pożyczył cukier; kogoś, kto by z nim pił w barze u Molly i próbował zaciągnąć do Oceany; jakąś bliską przyjaciółkę i mniej bliską znajomą od nocnych schadzek; do koloru, do wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz