aurora rory chávez
właśc. Aurora Carolyn Sofía Chávez
Maybe some girls are not meant to be tamed.
Maybe they are supposed to run wild
until they find someone just as wild to run with.
Maybe they are supposed to run wild
until they find someone just as wild to run with.
Ma burzę kasztanowych włosów wiecznie potarganych wiatrem, których nienawidzi i które w efekcie ścina do poziomu żuchwy, ilekroć straci do nich cierpliwość. Jej dłonie są szorstkie, naznaczone tuzinem niewielkich blizn, a za paznokciami często chowają się resztki smaru, których choćby chciała, nie jest w stanie całkowicie usunąć – dlatego zawsze ścina je do zera i maluje na czarno. Patrzy zbyt długo, zbyt intensywnie, mówi za dużo albo za mało, śmieje się za głośno i cała jest jakaś taka za, ale niewiele ją to obchodzi. Życie od początku uczyło ją, że żeby być widoczna, musi być głośna, wyrazista, reagować mocno i nigdy się nie ustępować. Zawsze była tym drugim, mniej istotnym dzieckiem, gdzieś z boku, na doczepkę, zawistnie spoglądając na brata i zazdroszcząc mu ojcowskiej miłości, którą on dostał na starcie, a na którą ona musiała pracować. We wszystkim zawsze musiała być lepsza, o wszystko musiała się starać i prosić – w przeciwnym razie ojciec nigdy nie zabrałby jej ze sobą na tor, na który tak chętnie zabierał Josha, nie pokazałby jej, jak wygląda praca w warsztacie i tym samym nie nadał jej egzystencji obecnego kształtu.
W wieku piętnastu lat oznajmiła, że chciałaby kiedyś pracować przy samochodach. Już wtedy wiedziała, że to mógłby być jej sposób na siebie, ale jej słowa przeszły bokiem i to zmotywowało ją równie mocno, co wzburzyło krew w jej żyłach. Gdyby nie to, że została wtedy zbyta pobłażliwym uśmiechem, nie przeszłaby największej lekcji pokory i wytrwałości, jakiej udzieliło jej życie, bowiem odbudowanie samochodu niemal od zera to nie byle gratka. Nie zrobiła tego zupełnie sama, posiłkując się doświadczeniem ówczesnych pracowników ojca, niemniej jednak w kilka miesięcy udało jej się sprawić, że niekompletny dotychczas silnik obudził się do życia po ponad dwudziestu latach milczenia – a kiedy już się obudził, zadbała, by usłyszeli go absolutnie wszyscy w promieniu kilometra, prawdopodobnie płosząc tym ptaki z drzew, a co starszych mieszkańców przedmieść przyprawiając o migotanie przedsionków.
To było wystarczająco dużo, by na chwilę znaleźć się w centrum zainteresowania rodziny. Aurora wiedziała dokładnie, co zrobić, by rozpalić w ojcu dumę, tak, by klepał ją po ramieniu i chwalił się nią znajomym, a co najważniejsze, zgodził się finansować dalsze prace nad samochodem, z którym poczuła nić połączenia: oboje zeszli na drugi plan. Ilekroć utknęła w martwym punkcie, naderwała sobie paznokieć, nabiła guza lub zraniła w rękę, wyobrażała sobie pęd powietrza, kiedy wreszcie pozwoli mu ponownie rozwinąć skrzydła – dla tego uczucia mogła doświadczyć tego wszystkiego jeszcze niezliczoną ilość razy.
Zajęta wiecznym udowadnianiem sobie, że jest wystarczająco dobra, wystarczająco bystra, po prostu wystarczająca, nie miała czasu nauczyć się, jak zatrzymywać przy sobie ludzi na dłużej, stąd też nigdy nie zabiegała o znajomości. Raz miała chłopaka, w liceum, ale do dziś nie jest w stanie stwierdzić, co pchnęło ją w jego ramiona, skoro już wtedy wiedziała, że nie jest w nim zakochana. Nie zrobiło jej się przykro, kiedy zerwał z nią na oczach jednej czwartej szkoły, po wszystkim odczuwając jedynie ulgę, że nikt nie będzie jej już ograniczał i próbował zmieniać – bo lubiła to, jaka jest.
A jest nie do powstrzymania.
W wieku piętnastu lat oznajmiła, że chciałaby kiedyś pracować przy samochodach. Już wtedy wiedziała, że to mógłby być jej sposób na siebie, ale jej słowa przeszły bokiem i to zmotywowało ją równie mocno, co wzburzyło krew w jej żyłach. Gdyby nie to, że została wtedy zbyta pobłażliwym uśmiechem, nie przeszłaby największej lekcji pokory i wytrwałości, jakiej udzieliło jej życie, bowiem odbudowanie samochodu niemal od zera to nie byle gratka. Nie zrobiła tego zupełnie sama, posiłkując się doświadczeniem ówczesnych pracowników ojca, niemniej jednak w kilka miesięcy udało jej się sprawić, że niekompletny dotychczas silnik obudził się do życia po ponad dwudziestu latach milczenia – a kiedy już się obudził, zadbała, by usłyszeli go absolutnie wszyscy w promieniu kilometra, prawdopodobnie płosząc tym ptaki z drzew, a co starszych mieszkańców przedmieść przyprawiając o migotanie przedsionków.
To było wystarczająco dużo, by na chwilę znaleźć się w centrum zainteresowania rodziny. Aurora wiedziała dokładnie, co zrobić, by rozpalić w ojcu dumę, tak, by klepał ją po ramieniu i chwalił się nią znajomym, a co najważniejsze, zgodził się finansować dalsze prace nad samochodem, z którym poczuła nić połączenia: oboje zeszli na drugi plan. Ilekroć utknęła w martwym punkcie, naderwała sobie paznokieć, nabiła guza lub zraniła w rękę, wyobrażała sobie pęd powietrza, kiedy wreszcie pozwoli mu ponownie rozwinąć skrzydła – dla tego uczucia mogła doświadczyć tego wszystkiego jeszcze niezliczoną ilość razy.
Zajęta wiecznym udowadnianiem sobie, że jest wystarczająco dobra, wystarczająco bystra, po prostu wystarczająca, nie miała czasu nauczyć się, jak zatrzymywać przy sobie ludzi na dłużej, stąd też nigdy nie zabiegała o znajomości. Raz miała chłopaka, w liceum, ale do dziś nie jest w stanie stwierdzić, co pchnęło ją w jego ramiona, skoro już wtedy wiedziała, że nie jest w nim zakochana. Nie zrobiło jej się przykro, kiedy zerwał z nią na oczach jednej czwartej szkoły, po wszystkim odczuwając jedynie ulgę, że nikt nie będzie jej już ograniczał i próbował zmieniać – bo lubiła to, jaka jest.
A jest nie do powstrzymania.
Can we pretend...
13 LUTEGO 1990 roku, Vermontville, Karolina Północna — córka byłego kierowcy NASCAR i niepracującej pani domu — ABSOLWENTKA Lee College of Engineering — od 2008 ROKU dumnie obsadza stanowisko mechanika w warsztacie ojca — DWULETNIĄ, OBIECUJĄCĄ KARIERĘ KIEROWCY WYŚCIGOWEGO ZAKOŃCZYŁA w WIELKIM KRAChu na charlotte motor speedway podczas swojego pierwszego wyścigu W NASCAR w 2014 roku — work hard, play hard — stała bywalczyni barów i niekwestionowana mistrzyni parkietu — Sąsiadki gadają, że jest zimna, ale to nieprawda - po prostu jeszcze nikt nie wpadł na to, Że marzy jej się randka w kinie samochodowym — często znika na parę dni, ale zawsze wraca, by na czas uporać się z obowiązkami — więcej — powiązania — historie
...that airplanes in the night sky are like shootin' stars?
Miała być wesoła pani i jest, ale nie umiem w karty i znowu nie oddałam postaci tak, jak chciałam.
Zakryjcie, proszę.
Zakryjcie, proszę.