3/21/2018

Lafayette de la Crúz

Jej sylwetkę opiewał zmysłowy mrok. Kojarzyła mi się z pechem, który tylko czeka, aby się komuś przytrafić. Ay! Na takiego pecha mógłbym czekać całe życie. Skrajnie nieprzyzwoita urabiała spojrzeniem, z bezczelnością prostytutki siejąc spustoszenie pośród pewnych zasad moralnych. Ponoć oblizuje warg, gdy obiera śliskie myśli, tak powiedział mi kompan, ponoć miał okazję testować jej gibkość. Ponoć gryzie. Wtedy miałem ją przed sobą. Była piękna i jak okręcić bioder przed mężczyzną. Źrenice jej obleczone w zwodniczą okowę tęczówek hipnotyzowały głębią, usta płonęły zwierzęcym uśmiechem. Przesuwała okiem za moim sygnetem lubieżnie przegięta przez alkoholowe ramię nieprzystojnego tancerza. Na powierzchni skóry pośmiertnym ruchem pełzał waniliowy dym... Mieszał się ze słodkim zapachem jej ulubionego wina, wspomnieniem potu. Wszystko unosiło się pod duszącym śladem lotnych, drogich perfum. Przewinęła się w krokodylim piruecie wychodzącym z pijackiej łapy. Nie przejmowała inicjatywy, oddawała się partnerowi, muzyka wlewała się w jej ciało i przenikała je. Czułem ją, była blisko, moja świadomość chyliła się ku upadkowi. On zostawił ją, by osuszyć kolejny kielich. Pochłonięty mało zajmującą obserwacją straciłem ją z pola widzenia, a gdy nabrałem dzikiej ochoty, by podejść i jeszcze raz przewlec głodnym okiem po jej piersi, u wyjścia spotykałem jędrny tyłeczek, kusząco opięty czarną kiecką. Długie, smukłe nogi o ponętnych udach i zgrabnych łydkach, nie zwieńczone obuwiem. Zniknęła. Ostatnie co pamiętam, to jej jasna skóra brutalnie odcinająca od kreacji, talia osy, i krągłe biodra przesuwające się z uwodzicielską nonszalancją kiedy rozmywała się w ciemności za rogiem.
L A F A Y E T T E   D E   L A   C R Ú Z
                                                                                                                                                                      
24 lata ∙ właścicielka stadniny "Perla Negra" ∙ wolny duch

    Często widuje się ją przemierzającą uliczki miasteczka na grzbiecie swojego ulubionego wierzchowca, mimo że jest dumną posiadaczką kultowego amerykańskiego kabrioletu z lat sześćdziesiątych. Nie widzi potrzeby wyciągania swojej perełki z garażu, skoro jej kopytni przyjaciele aż rwą się, by nieco rozprostować nogi w terenie. Stadninę odziedziczyła po ojcu, gdy skończyła 17 lat, jednak dopiero od niedawna zajmuje się rodzinną krwawicą na poważnie. Mimo, że stajnia jest niewielka, staranny dobór genów pozwolił pradziadkowi panny de la Crúz na stworzenie własnej unikatowej linii hodowlanej, która rozsławiła rodzinę na cały Meksyk, Hiszpanię i kraje Ameryki Łacińskiej. Andaluzyjskie ogiery z Perla Negra zdobywają uznanie i aprobatę w hiszpańskich szkołach jazdy, a także na krwawych piaskach korridy. Są cenione za dzielność, szlachetność i temperament, przynosząc chlubę miasteczku i jego mieszkańcom.
    Winem zwykła okupować noce, dzień natomiast obłaskawia waniliowym papierosem. Mimo że nie narzeka na brak zajęć, nie przepuści żadnej okazji, by bosą stopą uderzyć w parkiet pod granatowym niebem. Nie może wyobrazić sobie życia bez przeładowanych stołów, romatycznej wizji horyzontu w płomieniach wschodu, słów skropionych alkoholem i roznegliżowanych ciał bezpruderyjnych tancerzy. Jej krew musi wrzeć. Bez tego czuje się wybrakowana i trudno jej skupić się na pracy. Życie nie składa się przecież wyłącznie z obowiązków. 
    Kobiety darzą ją zawiścią, mężczyźni natomiast - uwielbieniem. Z łatwością bryluje między tymi skrajnościami, nie biorąc sobie do serca niechlubnych pogłosek na jej temat. Za ich sprawą przylgnęło do niej miano grzesznicy i uwodzicielki. Rzekomo nie oszczędza nawet mężów i narzeczonych. Sama jednak nie komentuje tego w żaden sposób. Wie, że ów plotki to tylko owoc zazdrości kiełkującej w sercach zakompleksionych nastolatek tudzież zapracowanych kur domowych. Po prostu jest sobą, a ludzie i tak zobaczą to, co chcą widzieć. To nie jej problem.

powiązania | album

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz