10/12/2017

AURORA MERCER 

6/28/2017

Barefoot in nightgowns she dances in the rain

SERENITY  WILLIAMS
po prostu "Serena" 
32 lata - - nauczycielka hiszpańskiego - - w szkole od paru dni - - rozwiedziona kokietka
Mawiają, że dusza twoja i serce czarne są jak węgiel, jednako węgiel potrafi przecież płonąć. Goreje gorącem, bije czerwienią i daje ciepło w chłodne dni. Bije mocno i pewnie, a krew gotuje się w twoich żyłach. Mężczyźni to czują. Widzą w każdym bezpośrednim spojrzeniu, które przeciągasz, łapiesz ich w sidła i nie puszczasz, aż nie dadzą ci tego, czego od nich oczekujesz. Czują w każdej wibracji twojej struny głosowej, kiedy miękko szepczesz im do ucha to, co tak bardzo chcą usłyszeć, by karmić swoje samcze ego. Pozwalasz im myśleć, że jesteś ich zdobyczą, ale tak naprawdę to oni dają się tobie skusić, nawet o tym nie wiedząc, a dopóki dobrze się z nimi bawisz, nie czujesz potrzeby wyprowadzenia ich z błędu. Bawi cię, jak puszą piórka niczym piękne pawie, licząc, że spojrzysz na nich łaskawszym okiem. Czasem dajesz się im uwieść, czasem uwodzisz, ale nigdy nie zostajesz do rana.
Nie zawsze taka byłaś, prawda, moja śliczna? Jak każda kobieta marzyłaś o księciu na białym rumaku, domu z ogrodem i gromadce dzieci. Księcia spotkałaś, poślubiłaś, kupił ci wymarzony dom z ogrodem, do tego psa, samochód i co? Cieszysz się, że nie mieliście dzieci, bo zostałabyś przy nim ze względu na nie. Byłabyś skazana na życie z dupkiem, który na początku mamił cię pięknym słowem i charyzmą, ale potem zdałaś sobie sprawę, że byłaś tylko jego ozdobą. Nie kobietą, ozdobą. Tylko. Doceniał cię i chwalił, kiedy jak tysiąc gwiazd lśniłaś u jego boku na wystawnych bankietach i rzucał w kąt, kiedy wracaliście do domu.
Takich jak ty miał na pęczki i podobnie jak one wierzyłaś, że cię kocha, aż pewnego dnia złożyłaś mu niezapowiedzianą wizytę w pracy. W życiu byś się nie spodziewała, że twój książę, posuwa swoją służkę, to jest sekretarkę. Nawet cię nie zauważył, ale to dobrze! Wycofałaś się i przez szparę w drzwiach nagrałaś wszystko. Następnie wróciłaś do domu, spakowałaś część swoich rzeczy i na chwilę zatrzymałaś w hotelu, a parę miesięcy później nie byliście już małżeństwem. Ograbiłaś go z majątku u choć nie powinnaś, jesteś z tego dumna, bo najpiękniejszych lat młodości, które przy nim zmarnowałaś nikt ci już nie zwróci. Teraz przynajmniej żyjesz wygodnie, robiąc to, co lubisz. 
POWIAZANIA                        DODATKOWE
 

6/20/2017

                                                                           a właśc. Huesos Ortega de la Torre
klasa IV  heterochromia punktowa prawego oka  córka mafijnego dona  biseksualna rzucona na drugi kontynent z plikiem fałszywych dokumentów w dłoni i pokaźną sumą na koncie nie mówi najlepiej po angielsku, ale szybko i chętnie się uczy hiszpańsko-włoskie korzenie - ojciec Włoch, matka Iberyjka niestabilny charakter spuścizną dwóch najgorętszych temperamentów po drugiej stronie kuli ziemskiej rozszerza hiszpański, włoski i ekonomię  nowa w szkole kickboxing i siłownia  miłośniczka wszystkiego co szybkie brawurowy kierowca  w samochodzie trzyma broń, za to ulubioną szminkę ma zawsze przy sobie  penthouse z rozległym tarasem i niewielkim basenem godzinę drogi od szkoły grupa taneczna  woli uciekać w ruch i wysiłek, niżeli ogłupiające używki na karku wytatuowała sobie głowę byka, który owija jej szyję rogami nad lewym rogiem widnieje napis la famiglia, nad prawym natomiast avere la forza, co znaczy "family have the strenght"
Kiedy się urodziłaś, ważyłaś zaledwie 1200 gramów i mieściłaś się cała na męskiej dłoni. Nikt nie podejrzewał, że przeżyjesz poród w szóstym miesiącu. Ojciec, który trzymał w garści całe północne Włochy dopilnował jednak, by doglądali Cię specjaliści w najlepszych szpitalach w kraju, a gdy było trzeba, razem z matką zabrali Cię do Stanów, gdzie udało Ci się wykształcić płuca. Tak silne i zdrowe płuca, że płaczliwym wyciem przekrzyczałaś trzech braci - żaden z nich nie był bowiem tak głośnym niemowlakiem, a przynajmniej taka opinia utarła się w rodzinie, bo sama nie masz przecież prawa tego pamiętać.
Mimo to zawsze byłaś traktowana jak najsłabsze ogniwo, które trzeba obstawić grubym murem i bezustannie chronić. Ojciec długo wahał się, nim wyłożył Ci tajniki rodzinnego biznesu, a zrobił to tylko dlatego, że po matce odziedziczyłaś nie tylko zapierającą dech w piersiach urodę, ale także zaciętość i upór. Nie miałaś pojęcia, na co tak właściwie zamierzasz się porwać, ale pragnęłaś aprobaty męskiej części rodziny, więc nie dawałaś za wygraną. W wieku lat dwunastu chwyciłaś do ręki broń, trzy lata później po raz pierwszy odebrałaś życie. Źle po tym spałaś, ale szybko nauczyłaś się, że to nieodłączny element codzienności, Twojej codzienności, w której możesz zabić lub zostać zabita. Przeżyłaś, stąpając po trupach wrogów, bo wola przetrwania grała w Tobie głośniej niż wyrzuty sumienia. Żyłaś w cieniu braci i zażarcie walczyłaś z nimi o względy głowy rodziny, nie ustępując absolutnie w niczym. Gabaryt siły nadrabiałaś zręcznością, sprytem i tym niemożliwym do wykreślenia z pamięci spojrzeniem, którym paraliżowałaś potencjalne ofiary, uprzednio zwabiwszy je odpowiednimi podrygami kobiecej natury. Si, w wieku lat siedemnastu byłaś już kobietą i każdy, kto miał okazję poddać się Twoim wdziękom, nie mógł temu zaprzeczyć. Kiedy wychodziłaś w teren, Twoje ciało przechodziło nadzwyczajną metamorfozę. Zmieniały się Twoje oczy, Twój wygląd, a nawet Twój głos. Sprawiałaś wrażenie dzikiej pantery, która właśnie wypuściła się na połów. Poświadczała o tym naturalna sprężystość Twojej sylwetki, gibkość kroków, miękko przesuwające się biodra i niezachwiana śmiałość. Nie bałaś się, bo w przeciwieństwie do dzikiego kota nie byłaś sama - ktoś zawsze pilnował Ci pleców. Byłaś zwiastunem niebezpieczeństwa, przepowiednią wiszącego nad karkiem wyroku i każdy, kto miał na tyle oleju w głowie wiedział, że to jego pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
Teraz jesteś tutaj, tysiące kilometrów od bliskich i choć w teorii nie zaszły w Tobie żadne zmiany, nie jesteś już taka pewna siebie. Przyzwyczaiłaś się do wygodnej pracy zespołowej, posiadania swoistego koła ratunkowego pod postacią snajpera pilnującego przebiegu transakcji, do myśli, że możesz na kimś polegać, więc z dala od rodziny czujesz się tak, jakby to nad Tobą wisiał celownik. Wiesz, że role się odwróciły, że zostałaś zwierzyną i nie masz przy sobie nikogo, kto mógłby Ci pomóc. Możesz liczyć tylko na siebie, oglądać się sobie przez ramię i ważyć słowa, jakie padają z Twoich ust. Jesteś niby ta sama, ale zupełnie inna - bardziej czujna i roztropna. Nie dajesz się sprowokować, nie atakujesz pierwsza, a pazury i dziką iskrę w oku pokazujesz już tylko w zaciszu sypialni. Na co dzień trzymasz się z boku, nie wchodząc między ludzi i nie szukając z nimi zwady. Uśmiechasz się uprzejmie do nauczycieli, uczysz przeciętnie, na korytarzu nie pobłażasz nikomu i nie masz znajomych, bo wiesz z doświadczenia, że to najbardziej zdradliwa masa pod słońcem i znacznie bezpieczniej jest obracać się wyłącznie w swoim własnym towarzystwie. W Twoim przypadku samotność to konieczna profilaktyka, a nie forma niedostosowania społecznego. Lubisz ludzi.
Chwile, kiedy stoisz na tarasie, oparta o barierkę i z trzydziestego piętra przyglądasz się miastu, nie są takie złe. Palisz elektronicznego papierosa, roztaczając wokół siebie słodką woń wanilii, którą tylko czasem substytuujesz kakaowcem, czy migdałami. Nie bez powodu wszystkie Twoje ubrania są tym przesiąknięte, nawet po dwukrotnym praniu - sprawdziłaś. Nie to, żeby jakoś okropnie Ci to przeszkadzało. Wystarczy, że dobierzesz do tego jakieś delikatnie piżmowe perfumy, którymi nie udławisz się ani Ty, ani otaczający Cię ludzie. W rezultacie zawsze ciągniesz za sobą słodki, subtelny zapach, w którym nie tylko czujesz się komfortowo, ale i zwracasz uwagę obu płci, której w gruncie rzeczy nie potrzebujesz. Po prostu lubisz, gdy do Ciebie przylega - jak przystało na przedstawicielkę niewieściego rodu masz w sobie coś z mitologicznego Narcyza, tę niegroźną cząstkę próżności. Nie pozwalasz jednak rozrosnąć się temu do patologicznych rozmiarów, bo doskonale wiesz, że jesteś wyłącznie człowiekiem i podlegasz prawom matki natury. Ładna buzia nie jest zasługą Twoją, tylko szczęśliwego splotu genów, na który nie miałaś żadnego wpływu, dlatego szczerze bawi Cię postawa dziewcząt, którym wydaje się, że udana powierzchowność wynosi je ponad innych, zupełnie jakby ten fart kwalifikował je do innego, lepszego gatunku.
Cechuje Cię umiłowanie do wolności, dlatego nie poświęcasz swobody, by wyglądać jak chodzący tysiąc dolarów, czym od zawsze zawodziłaś matkę, okoliczną ikonę pożądania. Nie nosisz na sobie tony kosmetyków i nie wciskasz w seksowne łaszki - nie sądzisz, by były Ci teraz potrzebne. Nie jesteś już częścią idealnie zintegrowanego planu ani śliczną przynętą wabiącą w pułapkę, więc zdecydowanie zadowala Cię tusz do rzęs jeansy oraz koszule, w których wręcz toniesz i które maskują Twój jedyny prawdziwy kompleks - naprawdę drobne piersi. Po powrocie ze szkoły zrzucasz z siebie ubrania i w samej bieliźnie tańczysz do Ricky'ego Martina albo ćwiczysz taniec bioder Shakiry. Nie ukrywasz, że to właśnie oni są Twoimi idolami, nawet jeśli tutaj, w Chicago, nie są już tak popularni. Jakby tego było mało, sypiasz jedynie nago, bowiem grzechem byłoby odbierać sobie bezpośredni kontakt z satynową pościelą. Uwielbiasz, gdy oblewa Cię niczym druga skóra, pieszcząc Twoje ciało dotykiem aksamitu i naiwnie sądzisz, że żaden inny dotyk nie mógłby się temu równać. Może dlatego, że nie miałaś jeszcze okazji oddać się tym właściwym dłoniom.
Wbrew temu jakaś część Ciebie nie znosi odosobnienia. Nie jesteś z tym oswojona; prawda jest taka, że zwyczajnie nie potrafisz być sama, dlatego przygarniasz z ulicy kocie znajdy, by na nie przelać resztki ciepłych uczuć, które jeszcze w Tobie siedzą. Regularnie zabierasz je na wieczorne przejażdżki po mieście i nawet sen zdaje się przychodzić łatwiej, odkąd łóżko grzeje więcej niż jedno ciało, palce topią się w miękkim futrze, a pomieszczenie obiega ciche, synchroniczne mruczenie. Słyszysz je, wchłaniasz i czujesz się po prostu lepiej, bo wiesz, że możesz im się zwierzyć, a one, nawet gdyby chciały, nigdy nie zdradzą Twoich tajemnic. Są tylko kotami i ich milczenie w pełni Cię zadowala. Mimo, że nie mówią, skutecznie wypełniają dziurę w Twoim sercu, nadając życiu barw. Masz o kogo się troszczyć, a mieszkanie nie jest już puste - zwierzaki każdego wieczora czekają na Ciebie pod drzwiami, witając głośnym miauczeniem i natarczywie ocierając o Twoje nogi. Wtedy znów czujesz się potrzebna i to Ci wystarcza. Tak jest dobrze, czyż nie?


jeśli udało Ci się przez to przebrnąć, masz mój szacunek
w tytule cudowny Ricardo Martin
imię i nazwisko kryją dwa zdjęcia,
w ogóle cała karta jest nimi wypchana
może kiedyś pojawią się powiązania
Archer Finnegan
|  po prostu Archie  |  klasa IV  |  historia, geografia  |  sztuki walki  |  grupa taneczna  | 
I want to sleep with you. I don't mean have sex. I mean sleep. Together, underneath my blankets. In my bed, with my hand in your hair and your arm around me. With the window cracked, so it's chilly and we have to cuddle closer. No talking, just sleepy, blissfully happy, silence. I want it with you. 
|  mieszka z rodziną  |  początkujący zawodnik MMA w wadze półcięzkiej  |

WERSJA NYC
14/03/1996, Nowy Jork — Finn, dla bliskich Archie — syn sadystycznego alkoholika i bezrobotnej pani domu — brat trzech młodszych sióstr — wykształcenie średnie, o studia otarł się tylko myślami — oficjalnie chwyta się prac dorywczych, na boku uczestnik nielegalnych walk bokserskich — w podziemiu znany jako Rocky the Kid, Big Kid lub po prostu Rocky — chwyci się wszystkiego, co pozwoli mu zatrzymać nowe mieszkanie i opłacić leczenie schorowanej matki — wciąż stara się namówić ją do pójścia na policję i wzięcia rozwodu z człowiekiem, który zgotował im piekło — wychowanek Bronxu, od paru miesięcy mieszka na Brooklynie — tułaczka najlepszym lekiem na bezsenność — zdarza się, że nerwy wymykają mu się spod kontroli — trust issues — elastyczny kręgosłup moralny — powiązania — more


Archie! Archie!

Nim zdołasz się obejrzeć, torba z łoskotem upada na ziemię, a ona już oplata Cię nóżkami powyżej pasa. Ta mała, jasnowłosa istota, za którą bez zastanowienia oddałbyś życie, gdybyś tylko musiał. To Wasza codzienność — wracasz z treningu i pierwsze co robisz to otwierasz ramiona, łapiąc ją w locie. Ten rytuał trwa już tak długo, że stał się rutyną. Nie musisz zastanawiać się, w którym momencie, ani jak ją chwycić; po prostu to robisz. Jesteście zsynchronizowani. Do tego stopnia, że gdy wygodnie sadzasz ją sobie w zgięciu łokcia, oboje promieniejecie uśmiechem. Nawet Ty, mimo że jeszcze przed chwilą marzyłeś o odpoczynku, którego przy niej nie zaznasz.

Cześć, jaskółeczko. Jak było w szkole?

To jej pierwszy rok. Wiesz, że to pytanie opuści tamę, za którą spoczywa ocean nieskrępowanych niczym przemyśleń, ale zadajesz je każdego dnia, bo przecież nie ma nic piękniejszego niż jej uśmiech. Podświadomie prowokujesz ją do tego, by zalała Cię barwnymi opowieściami o tym, co tego dnia wydarzyło się w jej życiu. Czekasz na blask w jej oczach, który pojawia się za każdym razem, gdy w małej główce rodzi się przynajmniej kilka scenariuszy na parę najbliższych godzin i nawet nie próbujesz szukać wymówek. Nie zdarzyło się jeszcze, żebyś kiedykolwiek miał jej dość. Stalowe nerwy to Twoja domena, w końcu szlifujecie je wspólnie już od przeszło sześciu lat. Jakby tego było mało, poza nią masz jeszcze dwie młodsze siostry, które zachodzą Ci za skórę odkąd tylko sięgasz pamięcią. Innymi słowy, już dawno powinieneś trzymać w gablocie pokojową Nagrodę Nobla, a i tak nie wyobrażasz sobie bez nich życia — kochasz je wszystkie najmocniej na świecie i to się nigdy nie zmieni.

Nie zginając kręgosłupa zsuwasz buty ze stóp i przechodzisz z małą do kuchni, gdzie czeka na Was parujący, ciepły posiłek. Smakowita woń okrążyła już cały dom, ale Twoje receptory zapachu wychwytują ją dopiero teraz. Wcześniej byłeś zbyt zaaferowany swoją małą jaskółeczką, żeby pamiętać o tym, że z głodu żołądek przewraca Ci się już na drugą stronę. W tej chwili również nie ma to najmniejszego znaczenia, bo bardziej niż do jedzenia ciągnie Cię do kobiety, która wciąż krząta się po pomieszczeniu. Korzystając z okazji, że na moment zatrzymała się przy zlewie, wychylasz się i całujesz jej policzek, starając się nie zwracać uwagi na zazdrosne spojrzenie najmłodszego członka rodziny.

Smakowicie pachnie.
Cześć, kochanie. Dobrze, że jesteś, zaraz wszystko będzie gotowe.
Potrzebujesz pomocy?

Śmieje się, mimo, że pytasz śmiertelnie poważnie. Chcąc się o nią troszczyć zapominasz, że gdybyś sam musiał sobie gotować, po paru tygodniach zwyczajnie padłbyś z głodu. Wciąż nie przyzwyczaiłeś się do jej beztroskiego oblicza, więc siłą rzeczy sam podciągasz ku górze obydwa kąciki ust w nieco powykrzywianym uśmiechu. Zraniona, męska duma szybko wypada Ci z głowy i na to miejsce zastanawiasz się, gdzie są teraz Twoje dwie pozostałe siostry, które najwyraźniej tak bardzo usiłują być dorosłe, że nie mają czasu nakryć do stołu. Sam jednak nie próbujesz się za to brać, bo wiesz, że to nie Twoja działka, przynajmniej nie na teraz. Najpierw wypada zająć się Sarą, która wciąż trzyma się Ciebie jak mała, nieporadna małpka i w najbliższym czasie chyba nie zamierza puścić. Nie dziwisz się, ostatnio nie spędzasz z nią tyle czasu, ile byś chciał.

Łapki czyste? — pytasz więc, instynktownie kierując już kroki do łazienki. Wiesz, jaką otrzymasz odpowiedź, bo za każdym razem brzmi tak samo:

Nie.

Teoretycznie powinieneś być na nią zły, ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Bez względu na to, jak dużą siłą dysponujesz i jak doświadczony jesteś w kwestii samoobrony, ona obezwładnia Cię bez trudu. Wystarczy, że się uśmiechnie i spojrzy na Ciebie tymi wielkimi oczyma, w których błyszczą niewinne iskierki, a Ty sam owijasz się wokół jej palca i niestety nic już na to nie poradzisz. Miłość rządzi się swoimi prawami.

WIĘZY                    GALERIA                   WIECEJ 
fc: Dean Geyer                    kontakt: nothingetsforgiven@gmail.com
Poszukujemy dla niego miłości nieco innej niż ta, którą darzy rodzinę.
Poszukujemy też odważnej nauczycielki, która wprowadzi go w dorosłość.
Nie, nie połączymy tych wątków.
Zakładki uzupełnię na dniach.